czwartek, 22 sierpnia 2013

U Pana Chopina w odwiedzinach :)

Jeśli dla kogoś słowo "muzeum" jest synonimem nudy, czegoś zakurzonego, starego lub wręcz martwego, powinien koniecznie odwiedzić Warszawę, a w niej Muzeum Fryderyka Chopina. Ja muzea uwielbiam, zwłaszcza odkąd chadzam do nich z moimi dziećmi- po części dlatego, że udzielają mi się dziecięce entuzjazm i ciekawość , a po części dlatego, że muzea wyglądają teraz zupełnie inaczej. I nie tylko wyglądają, ale też brzmią, pachną (tak, naprawdę!), pobudzają do aktywności. Muzeum Chopina jest tego doskonałym przykładem.

Przechodzimy przez kładkę nad Tamką- duże przeżycie! :) Przy okazji odwiedzamy Złotą Kaczkę, ale o niej będzie obszerniej w innym poście.



Tu już w środku. Może treści jeszcze nie na nasze możliwości, ale forma fascynująca! 


Na dzieci czeka specjalna sala, a w niej multimedialne okna i stoliki. Można obejrzeć film - legendę o Złotej Kaczce lub specjalną prezentację o Chopinie,  można pograć w grę muzyczną, ułożyć puzzle. Trudno dzieci stąd wyciągnąć.



Jest tu bardzo interaktywnie, ale znajdziemy również ekspozycje starszego typu, na przykład gablotkę z odlewem szopenowskiej dłoni lub osobistym notesem kompozytora (nad którym się naprawdę wzruszyłam).


Wszędzie, przez cały czas towarzyszy nam muzyka. Można jej posłuchać, uważniej, w skupieniu przy specjalnych stanowiskach. Mnie się niestety nie udało osiągnąć pożądanego stanu skupienia na scłuchaniu, ale Danusia i Jaś spędzili w tym miejscu, ze słuchawkami na uszach, sporo czasu. 


Trzeba sprawdzić jak to działa :)


Tu salon paryski i dźwięki i obrazy z Nohant. 



Muzyczny twister.


I po zwiedzaniu, przed Muzeum.


Spędziliśmy  w muzeum ponad godzinę, która zleciała nam błyskawicznie. Dzieci wyszły usatysfakcjonowane dobrą zabawą (sic!), ja natomiast z ogromnym niedosytem- zdecydowanie można tam spędzić wiele godzin na słuchaniu muzyki, czytaniu informacji, oglądaniu szopenowskich rękopisów, nut czy też po prostu na chłonięciu atmosfery tego miejsca. Obiecałam sobie odwiedzić muzeum  bez moich małych, słodkich Rozpraszaczy :) 

Muzeum czynne jest od wtorku do niedzieli, przy czym we wtorki można do muzeum wejść za darmo. Należy jednak wcześniej zarezerwować bilet, można zrobić to telefonicznie lub będąc już na miejscu- ja o godzinie 12.00 zarezerwowałam bilet na 14.00, a czas oczekiwania spędziliśmy na spacerze po okolicach.

Lubię to, że współczesne muzea żyją, że nie trzeba w nich chodzić na palcach, że do kontaktu z wielką Sztuką, Muzyką i Historią dopuszcza się już nawet bardzo małe dzieci. Cudnie jest usłyszeć prowadzoną podczas zabawy rozmowę swoich dzieci (pięciolatki z niespełna trzylatkiem) o "Fredryku" Szopenie, rycerzu Zawiszy Czarnym czy o Matejce :)
Zapraszam tych, co nie widzieli do zajrzenia TUTAJ i TU, gdzie dzielę się wrażeniami z lekcji muzealnych  w Muzeum Narodowym w Warszawie. Mam jeszcze do pokazania relację z dwóch bardzo ciekawych miejsc, postaram się nadrobić zaległości w najbliższych dniach.

Pozdrawiam serdecznie!

5 komentarzy:

  1. Świetna sprawa, ja mam wprawdzie do stolicy za daleko, ale przypomniałas mi, że u nas ostatnio zakończono prace nad muzeum, muszę zabrać starszą pociechę. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. oo naprawdę interesujące miejsce! bardzo mi się podoba to "wyjście" do dziecka
    moja są już wprawione w zwiedzaniu, bo Matka nie odpuszcza na żadnych wakacjach :p. Nie zapomnę jakie wrażenie w tym roku zrobiła na nich nowoczesna grafika w BWA we Wrocławiu :p (był powód do rozmów na temat budowy ludzkiego ciała :p)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooooooooo, dziękuję Ci za te wiadomości. Na pewno, jak tylko zawitamy do stolicy, to odwiedzimy muzeum. Podczas ostatniego wypadu do Wa-wy, zwiedziliśmy Żelazową Wolę i choć tam nie wygląda tak obłędnie, to i tak zrobiło na mojej córci ogromne wrażenie :-) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. Dzięki wielkie za piękną relację, zdjęcia i praktyczne porady. Jestem zachęcona! Już planujemy wycieczkę w stolicy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie te same wrażenia miałam po tegorocznym zwiedzaniu kilku muzeów - zupełnie inaczej, niż to pamiętam z czasów np. podstawówki! Żadnych obrzydliwych filcowych kapciorów, zwiedzania zza sznurka i naprawdę interesujące propozycje dla dzieciaków.
    O muzeum FC napisałaś tak zachęcająco, że wpisuję na listę :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo! :)