Bardzo polubiłyśmy z Danusią to nasze, niemalże comiesięczne, bywanie w Muzeum Narodowym w Warszawie. W zeszłym tygodniu wzięłyśmy udział w ostatnim przedwakacyjnym spotkaniu naszej miłej grupy (pozdrawiamy! :)), a tematem zajęć były życie i twórczość mistrza Jana Matejki.
Lekcja miała tym razem formę nieco bardziej wykładową niż poprzednie i odbyła się w jednej sali- poświęconej Matejce właśnie- niemniej jednak jak zwykle był to bardzo ciekawie i inspirująco spędzony czas. Dowiedziałyśmy się na przykład, że "Bitwa pod Grunwaldem" zajmuje 42 m2, czyli prawie tyle, co nasze mieszkanie :)
Zaczęliśmy pod autoportretem malarza.
Następnie poznaliśmy jego rodzinę :) Dzieci i piękną, ukochaną, choć jakże surowo ocenianą (ciekawe na ile słusznie?) żonę Teodorę.
A tu pod "Bitwą pod Grunwaldem". Oto i ja na ławeczce (dziękuję, Justyś :))
I moje dziecko, próbujące wzrokiem ogarnąć wieeeeelkie płótno. Widać, że dzieci czują się dobrze w muzeum, prawda? :) W każdym razie po naszej wizycie chyba mycie podłogi w tej sali było zbędne.
Tu pani pokazuje podpis malarza złożony na obrazie.
I Danusia z pomocą naukową pod pachą :)
Owa pomoc naukowa to znakomita książka o Janie Matejce Anny Chudzik i Izabeli Marcinek wydawnictwa Bosz, z serii dedykowanej młodym miłośnikom sztuki, "Chomik Wincent i świat sztuki".
Przeglądałyśmy ją już przed spotkaniem w Muzeum, wróciłyśmy do lektury również potem.
Warta polecenia rzecz. Bogato ilustrowana, ciekawie i przystępnie napisana, zawiera ponadto sporo pomysłów na kreatywne aktywności inspirowane twórczością malarza i stosowanymi przez niego technikami.
Mamy również drugą z serii, tę o Stanisławie Wyspiańskim. Również polecamy!
A na koniec mini (na razie!) kolekcja reprodukcji ulubionych obrazów Danusi. Podczas prawie każdej wizyty w muzeum kolekcja się powiększa. Niestety nie wszystkie obrazy, które Dani przypadły do gustu są dostępne na pocztówkach. Brakuje tu na przykład innych obrazów Olgi Boznańskiej.
Trzymajcie się ciepło, zdrowo i majowo, mimo iż ten maj jakiś taki... marcowy?
Nawet ja się załapałem na zdjęciu :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAleż ja Wam zazdroszczę tych lekcji muzealnych...
OdpowiedzUsuńKocham Twoje podejście do dzieci i ich wychowania. I to wyczulenie na sztukę. Chcielibyśmy :)
OdpowiedzUsuńHej, Aguś zupełnie tego posta jakoś nie zauważyła, wcześniej. A wiesz, że my z Aśką chodziłyśmy na te spotkania dla dzieci w Muzeum Narodowym? A tu już kolejne pokolenie chodzi... Nie wiem czy mój Piotrek będzie zainteresowany sztuką, ale moja w tym głowa, żeby był. Ostatnio na TVP Kultura oglądałam świetny program dla dzieci o sztuce. Rewelacja. Tylko nie pamiętam jak się nazywał. I takie maluchy o takich poważnych problemach rozmawiały tak... odkrywczo, świeżo! To jest właśnie siła dzieci.
OdpowiedzUsuń