O wielce pouczających zamówieniach specjalnych

Dostałam zamówienie na ostatnią chwilę. Miało to być "coś" na 18.urodziny dla fanki FC Barcelony i pewnego pana piłkarza.
Postanowiłam chwycić się tej drugiej danej, zwłaszcza, gdy sobie pana piłkarza obejrzałam na jednym blogu, który- uwierzycie?!- kataloguje właśnie różnych panów, uznanych przez autorkę za przystojnych:)
Trochę podumałam, ale niezbyt długo, bo zlecenie było wszak na ostatnią chwilę, i oto, co wyskoczyło z mojej głowy, jak z pudełka (nomen omen):


Gerard Pique, czyli pan piłkarz,w papierowej osobie, z kwiatami i urodzinowymi życzeniami:)
W pudełku, rzecz jasna.




Już dawno chciałam zrobić tego typu pudełko, ale brakowało mi impulsu. Samo pudełeczko jest bardzo proste (to w zasadzie tylko papiery ILS, doskonałe do takich zadań, bo bardzo sztywne i wytrzymałe, i kwiatki), cięłam i kleiłam je na babski rozum, wspominając przy okazji znienawidzone klejenie sześcianów i innych brył na matematyce w podstawówce. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek wrócę do tego w jakiejkolwiek formie, z własnej, nieprzymuszonej woli! ;)
Obdarowana była podobno z prezentu zadowolona, co najważniejsze, a ja nie dość, że sięgnęłam po nową formę wyrazu (pudełko), to jeszcze poznałam postać ze świata wielkiego sportu (pan Pique) i dowiedziałam się, że istnieją blogi o tematyce nader interesującej. Cóż za pouczające zamówienie! Dziękuję Ci, Tomaszku;)
Pozdrawiam ciepło i słonecznie (chociaż o północy).