poniedziałek, 12 listopada 2012

W królewskich komnatach

W minioną sobotę udało mi się zrealizować kolejny z punktów mojego jesienno-zimowego programu przetrwania. Otóż pojechaliśmy na wycieczkę :) 

Wycieczki zawsze dobrze na mnie działają- tyle fajnej energii wytwarza się podczas planowania, organizowania wszystkiego. I nawet jeśli wkrada się w to troszkę nerwowego zamieszania czy dziecięcego marudzenia, lub też jeśli się gdzieś utknie w korku;), to i tak gra jest warta świeczki. Pamiętam, że w zeszłym roku przez ciągłe chorowanie byliśmy - ja i dzieci- przez bardzo długi czas uziemieni w domu. Wspominam to nie najlepiej, eufemistycznie rzecz ujmując.
Złapaliśmy zatem moment, w którym akurat nikt z nas nie chorował i nie mieliśmy żadnych innych planów wyjazdowych (a nie każdy wyjazd to wycieczka, w każdym razie nie "prawdziwa wycieczka") i wybraliśmy się do Stolicy, a dokładnie do Zamku Królewskiego


W listopadzie Zamek Królewski w Warszawie, a także inne rezydencje królewskie (Pałac w Wilanowie, Łazienki oraz Zamek Królewski na Wawelu) można zwiedzić za darmo, co było dla nas dodatkową zachętą. Danusia bardzo była ciekawa tego, jak wygląda zamek króla. Jaś zapewne nie miał sprecyzowanych oczekiwań, ale i on wyglądał na zainteresowanego.

Poniżej kilka migawek z zamkowych komnat.


Smutek muzeów: książki, których nikt nie czyta, krzesła na których nikt nie siada. O ile w przypadku tronu wydaje mi się to jak najbardziej zrozumiałe, o tyle w przypadku krzeseł w sali koncertowej (nie taka jest jej nazwa, ale stoi tam fortepian i właśnie mnóstwo krzeseł, nieodgrodzonych barierką) jawi mi się to jako coś strasznie przykrego...


Łoże królewskie zaskoczyło nas swoim niewielkim rozmiarem. Ale kolor miało zachwycający! 




Kryształowe żyrandole, lustra, złoto, kolory, desenie, wielkie obrazy, przestrzeń- oczy naszych dzieci patrzyły na wszystko z tą cudowną, autentyczną ciekawością.





Danusia zadawała mnóstwo pytań, czekała na nasze opowieści. Najtrudniejsze pytanie zadała już w szatni- zobaczyła wielkie fotografie zburzonego Zamku i chciała wiedzieć, dlaczego i przez kogo został zniszczony. Rozmawialiśmy z nią już o wojnie, ale tu przecież trudno udzielić odpowiedzi, która by nie naruszyła dziecięcego poczucia bezpieczeństwa. W sklepiku z pamiątkami kazała kupić sobie pocztówki z zamkiem zburzonym i odbudowanym. Oglądałyśmy je dziś znowu, widzę, że ją to nurtuje. Rozmawiamy więc, a ja przy okazji i sobie od nowa opowiadam Historię. I skupiam swoją i jej uwagę, na tym zamku odbudowanym- taki był zniszczony, a odbudowali go! To takie krzepiące i dające tyle nadziei.


Bardzo bym chciała odwiedzić jeszcze tej jesieni Pałac w Wilanowie, ale grafik weekendowy mamy już nazbyt napięty.
A Wy gdzie się wybierzecie na wycieczkę? :) 

Życzę Wam pogodnego tygodnia!

PS Muszę się z Wami podzielić jeszcze jedną rzeczą, zupełnie nie w temacie tego postu. 
Jakiś czas temu usłyszałam od Elizy 2:16 o pewnym, jej i Finn, fantastycznym pomyśle. Pomysł ten doczekał się bardzo efektownej realizacji, w postaci takiego oto filmiku
Obejrzyjcie go koniecznie, zwłaszcza jeśli jesteście osobami, które chcą zacząć tworzyć- znajdziecie tu same cenne wskazówki, w tym jedną ode mnie. Może ktoś zgadnie, która to? :)

16 komentarzy:

  1. My też byliśmy w niedzielę w zamku, co prawda trochę mniejszym, ale jednak. Dzieci dostały tam kartkę ze zdjęciami i musiały sfotografowane przedmioty znaleźć w zamku. Oni wogóle lubią zamki. W wakacje zwiedziliśmy zamek w Ogrodzieńcu (ruiny), Książ i Czocha. Niestety nie udało nam się Wawelu zwiedzić, jedynie na dziedzińcu byliśmy.

    Zamek w Warszawie zwiedzałam jako dziewięciolatka udając dziesięciolatkę bo od tego wieku można było się po komnatach zamkowych przechadzać. Zawsze byłam duża, więc nikt mnie nie podejrzewał o postarzanie się w tym wieku :)

    Śliczne zdjęcia, jak zwykle!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też lubimy zamki, choć jeszcze zbyt wielu nie zwiedziliśmy- wszystko przed nami! :)
      Ja ze swojej dziecięcej wyprawy do zamku pamiętam takie kapcie, w których się chodziło po komnatach i "froterowało" podłogi. Naprawdę takie były, czy coś mi się przyśniło? Pamiętasz to może, Marysiu?

      Usuń
  2. hmmm, zainspirowałaś mnie :) Chyba jako każdy rodowity mieszkaniec swojego miasta w jego atrakcjach zjawiam się raz na sto lat :) I nie wiedziałam, że w listopadzie można zwiedzać za darmo :) Chyba się wybierzemy, bo wypadałoby, żeby syn mój zaczął swoje miasto poznawać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybierzcie się, koniecznie! Dla dzieci to naprawdę frajda- w końcu to nie byle co, odwiedzić zamek, w którym mieszkał prawdziwy król :) Samemu troszkę inaczej się na to wszystko patrzy, ale i ja na kilku rzeczach zawiesiłam oko z zainteresowaniem, a nad innymi zadumałam się nieco, więc warto :) Pozdrawiam!

      Usuń
  3. oh ja też nie byłam na Zamku Królewskim już tyle lat... Fab też nie widział, więc to świetny pomysł na coś do zrobienia przy okazji następnej wizyty w Polsce :) Za to w tym roku byliśmy w Gdańsku, też dużo zwiedzaliśmy i mam te same odczucia co do wymarłych muzeów :( takich, gdzie wszystko wygląda jakby było zamrożone i tylko kurz osiada... Faba też za każdym razem na nowo porusza temat wojny. Pierwszą rzeczą jaką zobaczył w Waw gdy byliśmy tam pierwszy raz było Muzeum POwstania, teraz w Gdańsku odwiedziliśmy Drogi do Wolności- strasznie się cieszę, że go to interesuje, pyta, czyta, sprawdza... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tu kurz nie osiadał, ale co innego mnie niemile dotknęło- tych krzeseł się przyczepię w sali z fortepianem: stało ich tam kilkadziesiąt, one przy okazji różnych imprez, koncertów są normalnie używane, siadają na nich ludzie, ale chyba jacyś "inni" ludzie... Krzesła nie są odgrodzone barierką, więc w normalnym odruchu przysiadłam sobie na jednym, żeby na malowidła sufitowe popatrzeć. No i oczywiście dostałam burę, jak uczniak, od pani pilnującej. I usłyszałam, że to każdy by tak chciał sobie usiąść... A nie po to są krzesła?
      A w innej sali, inna pani, powiedziała, żeby dziecko się o barierkę nie opierało. Kurczę, barierka o ile mi wiadomo, muzealnym eksponatem nie jest i stoi dość daleko od eksponatu... To jest dla mnie zawsze trudne do przyjęcia w muzeach, tych w tradycyjnym stylu.
      Niemniej jednak Zamek Królewski wart zwiedzenia, żeby nie było, że zniechęcam :)

      Usuń
  4. od razu pomyślałam o tym wierszu:
    http://www.poezjaa.info/index.php?p=2&a=20&u=381

    Agnieszko, przepiękne zdjęcia!
    pomyślałam też, że chciałabym móc spojrzeć na Zamek oczami twoich dzieci - zapomnieć na chwilę o tym, co mi wkładano w głowę na historii i historii sztuki.

    i dziękuję za miłe słowo o filmiku. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja patrzyłam na wszystko z nimi i trochę chyba o tym wszystkim wtłoczonym zapomniałam :) To cały urok odkrywania świata ze swoimi dziećmi.
      Też ten wiersz mi się przypomniał...

      Usuń
  5. Świetna wyprawa, zazdraszczam, zwłaszcza, że w weekendy zwykle pracuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie to bliżej do Krakowa, i chyba tam duuuużo więcej do podziwiania. Może coś się jednak uda wykroić, Kobieto Pracująca w Weekendy? :)

      Usuń
  6. mojaulubiona sentencja: "krzywo - tak miało być ' :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poradziłam coś innego, ale pod tym również mogę się podpisać :)

      Usuń
  7. Świetna wyprawa i piękne zdjęcia :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie tez zachęciłaś i już wpisałam wycieczkę do zamku do grafiku. :) Magda

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo! :)