poniedziałek, 13 czerwca 2011

Trochę dodatkowej pamięci

Nie mam pamięci do dat, i to zarówno tych wielkich historycznych (mimo iż historię lubię i, jakimś cudem, trochę znam), jak i tych osobistych, dotyczących bliskich mi osób, rodzinnych rocznic. Pamiętam pogodę, zapachy, odgłosy towarzyszące ważnym wydarzeniom mojego życia, ale już liczby oznaczające dzień, miesiąc i rok jakoś niespecjalnie. W moim małżeństwie to ja jestem stroną niepamiętającą daty ślubu (o zgrozo!)

Dlatego też bardzo doceniam wszelkie wspomagacze pamięci, między innymi małe, zgrabne i praktyczne notesiki do zapisywania dat. O takie na przykład:

Okładki to korkowe podstawki pod szklankę, oklejone papierami (głównie z kolekcji Mint ILS), w środku sztywny, fakturowany papier, stemplowany z jednej strony motywem kalendarium.
Kolory inspirowane nowym wyzwaniem na Art-Piaskownicy.

Datowniczek można nabyć, jeszcze przez moment, TUTAJ :)

Pozdrawiam!

7 komentarzy:

  1. och ale cudny:)
    cieszę się,że trafiłaś na "Szelest kartek"
    ale i tak nie nadążam pisać o wszystkich książkach jakie czytam,zatem piszę tylko o ciekawszych:)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny pomysl i wykonanie, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ślicznie zrobiony!
    Mi niestety nawet datowniki nie pomagają, bo zapominam do nich wpisać daty... Dobrze, że datę ślubu mam na obrączce wygrawerowaną ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha!! Rozumiem Cię doskonale!!! Nie pamiętam daty imienin mojego męża ani dzieci. Daty urodzin moich dzieci jestem w stanie podać po chwili namysłu. Datę ślubu - też, ale to dlatego, że wytłumaczyłam ją sobie matematycznie :)

    Notesik - piękny. Aż mi się zachciało dziś usiąść i poscrapować! :) Ale niestety - marzenie ściętej głowy... Czeka książka do redakcji i ma pierwszeństwo przed przyjemnościami...

    OdpowiedzUsuń
  5. lubię takie małe notesiki. sama też mam czasami problemy z pamiętaniem o ważnych datach, więc taki notes z datami to świetny pomysł, Twój wygląda naprawdę bardzo fajnie!
    pozdrawiam (:

    OdpowiedzUsuń
  6. Z innej beczki, choć notesik piękny oczywiście :)
    Moja "kruszynka" już 9 kg przekroczyła. Ale wciąż w chuście jej nie czuję....o ile porządnie podociągam :)
    A dopiero teraz kiedy jest starsza noszenie w chuście nabrało takiego magicznego znaczenia: bo teraz Tosia świadomie wtula się we mnie, obejmuje rączkami i spokojnie zasypia.
    Spróbuj koniecznie!
    A może na plecy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. jest taki śliczny że dech zapiera!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo! :)