wtorek, 27 stycznia 2015

Projekt KONKRET 4/52

Dziś wtorek, a więc czas na kolejną odsłonę mojego konkretnego projektu :).
Zadanie, które sobie przygotowałam na ten tydzień nie jest proste i na pewno jego realizacja rozłoży się na  kolejne tygodnie, ale chodzi o to, aby zacząć. Moje konkretne zadanie numer 4 to porządki w domowej bibliotece.


Podyktowane jest ono w moim przypadku bardzo praktycznymi względami: mam w perspektywie najbliższych miesięcy przeprowadzkę. Pierwszy raz do miejsca, w którym naprawdę będę "u siebie", które będę mogła urządzić w zgodzie z naszymi potrzebami, do którego będę mogła wreszcie zwieźć upchnięte w piwnicach i mieszkaniu rodziców wszystkie swoje rzeczy.
Wiem już, że wiele z tych rzeczy nie jest mi potrzebnych, żeby pamiętać to, co warte pamiętania. Wiem też, że osoby, do której te rzeczy należały- dawnej mnie- nie ma już i nie ma sensu urządzać dla niej muzeum w miejscu, w którym otwierają się drzwi do Nowego. 
Nie chcę zagracać naszego rodzinnego tu i teraz swoimi starymi myślami, upodobaniami, emocjami. Zajrzę zatem w pachnące kurzem pudła, wybiorę z nich to, co stanowi jeszcze jakąś wartość, a z resztą pożegnam się bez żalu. 
Tak zrobię. 
Pod warunkiem, że w otwartym pudle nie znajdę książek... Bo z książkami to już zupełnie inna historia.


Od dziecka marzyłam o domu pełnym książek. Na książki wydawałam całe swoje kieszonkowe w wieku lat kilkunastu, przez książki rujnowałam się finansowo na studiach, od książek zaczynałam kompletowanie wyprawki noworodkowej dla moich dzieci. Nie ominę żadnej wyprzedaży książek w miejskiej bibliotece, zajrzę do każdego kosza z tanią książką w supermarkecie,  oglądam książki w szmateksach. Książki przychodzą do mnie różnymi drogami, a ja szybko i mocno się do nich przywiązuję. I nie umiem się z nimi rozstać, nawet gdy okazują się inne niż oczekiwałam, gdy mnie rozczarowują, a nawet, gdy mnie irytują i złoszczą. 

W tym tygodniu przejrzę mój księgozbiór i zastanowię się, które książki nie pojadą ze mną do mojego nowego domu - to na początek. Tak negatywnie, ale łatwiej mi chyba będzie zdecydować jakich słów, myśli i idei definitywnie nie chcę już w swoim życiu, niż wybierać to, co wciąż pozostaje w zgodzie ze mną. Chciałabym jednak potem pójść dalej i stworzyć coś na kształt osobistego literackiego kanonu, listy tytułów bardzo dla mnie ważnych i znaczących, którą mogłabym opatrzyć podpisem "to ja". Zalążek takiej listy utworzył mi się dziś spontanicznie, gdy zgarnęłam z półek kilka książek do sfotografowania i myślę, że pisanie jej byłoby ekscytujące. Może to dobry pomysł na kolejny konkret? Na przykład pięćdziesiąty? ;)


A Wy nie macie ochoty posprzątać trochę w Waszych biblioteczkach? :) Bardzo się ucieszę, wiedząc, że mam w tym tygodniu towarzystwo, więc jakby coś, to dajcie znak, że działacie :)

Pozdrawiam serdecznie!

6 komentarzy:

  1. Ja posprzątałam tydzień temu :) Przeprowadziliśmy się pół roku temu i dopiero teraz trafiła się chwila. Ale tylko poukładałam wszystko tematycznie, no i żeby ulubione były pod ręką, nic nie wyrzuciłam :) Lubię tak sobie poukładać, w głowie się też wtedy układa. Chociaż wywalanie daje więcej satysfakcji ;) Powodzenia w sprzątaniu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, mam w planach szafę, bo biblioteczka sukcesywnie i systematycznie wywędrowała do gminnej biblioteki :) Zostały takie właśnie bliskie, wciąż aktualne :) Ale kto wie, czy nie ma tam nowej partii książek dla biblioteki?:)
    uściski!

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak książki to powazna choroba w naszym domu ;) Wyrzucać nie ma co, bo ni jest tego znowu aż tak dużo, ale systematycznie przybywa i tylko miejsce nie chce się rozszerzać proporcjonalnie do liczby nowonabytych ;) Powodzenia w sprzątaniu :) Ja powinnam się zabrać za postudyjne materiały zagracające piwnice rodziców - może w ramach towarzystwa ;) Chociaż obawiam się, że może się skończyć kolejną porcją książek przywleczonych do domu np podręcznik do I klasy szkoły podstawowej odkrylam ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja z książkami mam tak samo, kupuję i traktuję jak moje skarby. Żadnej nie wyrzuciłam, każda jest cenna.

    OdpowiedzUsuń
  5. W biblioteczce mam porządek. Mam mało miejsca i niestety muszę część zbioru co jakiś czas wydawać/sprzedawać. Moją szafę dzielę z mężem i razem decydujemy co się nam podoba i chcemy, żeby zostało. Chociaż marzy mi się dom z pokojem z książkami, wygodnym fotelem, lampką i stolikiem na kawę... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W swojej własnej mam książki najważniejsze. Ze względu na brak miejsca, te mniej istotne na bieżąco usuwam. Ale dziecięca biblioteczka to inna inszość. Z niej najchętniej nie usuwałabym niczego. Nie wiem, kto u nas bardziej kocha książki dla dzieci - maluchy, czy ja :) Może masz rację, może pora się z tym wielkim (dwupokojowym) księgozbiorem choć troszeczkę rozprawić. Podejmuję wyzwanie. Razem będzie raźniej ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo! :)