Dziś miało być o czymś innym. Zaległe prace czekają w długiej kolejce na swój dzień, posty pełne inspiracji i letnich, wakacyjnych zachwytów, które układam dla Was w głowie i w komputerowych folderach przez całe lato zaraz zastanie jesień, bieżące sprawy, plany i wielkie zmiany na Makowym Polu niecierpliwie domagają się uwagi i głosu. Ale zostawię to wszystko jeszcze na moment.
Podzielę się z Wami natomiast trzema stronami, które powstały z tak przemożnej potrzeby przepracowania trudnych emocji: lęku, gniewu, osamotnienia, że zostawiłam wszystko inne, by je zrobić- po to, by na nowo móc normalnie funkcjonować.
Nie umiem spojrzeć na te prace obiektywnie i ocenić ich pod kątem estetycznej poprawności. Powiem więcej: nic mnie ich ewentualna niepoprawność nie obchodzi. Oglądam je i przeżywam od nowa proces ich tworzenia, przypominam sobie jak z każdym pociągnięciem kredki czy pędzla uwalniałam się od uczuć, które mnie paraliżowały. Nie chodzi nawet o temat, o zdjęcia umieszczone na pracy, ale o ten proces właśnie, w którym różne rzeczy się wyrażają.
Piszę to wszystko, bo układając programy warsztatów i planując nowe zajęcia i wydarzenia w pracowni na najbliższe miesiące, dużo myślałam o sensie, słuszności i celowości tych wszystkich moich działań. Podobno to dość powszechny problem osób "robiących w sztuce"- nasza praca wydaje się nam nie dość poważna, niewystarczająco użyteczna, błaha zwłaszcza w obliczu spraw wielkich i szczególnie trudnych ("Tyle cierpienia na świecie, a ja maluję farbkami/wycinam kwiatki/haftuję serwetki!"). Ale takie właśnie terapeutyczne i umacniające doświadczenie twórczości, jakie stało się moim udziałem w naprawdę trudnych dla mnie chwilach w tym miesiącu, utwierdza mnie mocno w przekonaniu, że sztuka jest ważna. Może nie ratuje życia, ale potrafi odjąć życiu sporo ciężaru. Pomaga przywrócić oddech, wyrównać go i zwolnić, i nie jest to bynajmniej poetycka metafora. Pomaga nabrać dystansu, a to pozwala spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy i dzięki temu znaleźć rozwiązanie problemu. Praktyczne. Konkretne i przynoszące namacalne pozytywne rezultaty.
Tym doświadczeniem leczniczego działania twórczości chcę się dzielić na moich warsztatach. I wierzę, że to jest właśnie moje zadanie.
Kropla w morzu, ale co by było, gdyby każdy poskąpił morzu swojej kropli?
Pozdrawiam Was najserdeczniej.
PS Zainteresowanych ofertą warsztatową dla dzieci na nowy rok szkolny odsyłam do zakładki "Grafik zajęć", gdzie zamieściłam pierwsze propozycje. Na dniach przybędą kolejne, więc zaglądajcie.
wow, piękne i bardzo wymowne!!!
OdpowiedzUsuńPoruszające! Mocne! Widać emocje! Wywołują niepewność, strach i ogromną miłość. Jakże różne uczucia, a jak wiele mają wspólnego... pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPiękne Aguś :-*
OdpowiedzUsuńNie mnie oceniać stronę artystyczną tych kart (nie czuję się na siłach, ani żaden ze mnie autorytet),
OdpowiedzUsuńale (to moje indywidualne odczucia) wspaniale na nich pokazane są emocje,
kolory, te rozmazane jakby w oddali, teksty, detale i ten chaos pokazuje, że w każdym z nas drzemią wątpliwości, strach i przygnębienie,
i wspaniale jest mieć odskocznię od tego wszystkiego,
jeden chlapie farbami, inny idzie na ryby, trzeci skoczy ze spadochronem
złe emocje trzeba z siebie wyrzucić, oczyścić umysł, by zrobić miejsce na nowe pomysły, nowe, pozytywne emocje, na kolejny krok do przodu, by wyrwać się ze stagnacji
i tyle (bardzo dużo jak na mnie i tak bardzo wyszło psychologicznie), ale to moja refleksja wywołana Twoimi pracami
Wspaniałe to by było za mało powiedziane, musiałam dorzucić te parę słów
Pozdrawiam
"Nie dość poważna, zbyt mało użyteczna (...)". Proszę nigdy nie wątpić w sens swojej twórczości. Jestem żywym dowodem na to, jak bardzo Pani prace mogą być inspirujące. Powiem więcej, jak bardzo mogą zmienić jakość ludzkiego życia. To Pani obudziła drzemiące we mnie umiejętności wyrażania się właśnie przez sztukę. Co prawda, w moim wykonaniu przez małe "s" :). Dzięki nowej pasji znowu poczułam, że "chce mi się chcieć", a przede wszystkim, że chcieć, to móc... I za to bardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuńOj, ale trafiłaś mi dziś w moment tym postem..
OdpowiedzUsuńAgnieszko, jeśli potrafisz kogoś nauczyć wyrzucić z siebie negatywne emocje za pomocą maziania pędzlem - rób to i nie miej wątpliwości czy to ma sens. Sama chciałabym tak umieć..
Ściskam, buziaki :*
PS. Ślicznie wyglądasz w tym Stanie :)
Wspaniałe!!! Tyle w nich treści i pozytywnych uczuć...;)
OdpowiedzUsuńprzyszłam do ciebie by choć prze chwilę zaczerpnąć pozytywnych emocji, których u mnie teraz brak... a zastaję coś co w mej głowie ... tylko u mnie ten krzyk niewykrzyczany bo jeszcze emocje nie opadły, jeszcze nie został wypowiedziany ba! wykrzyczany ból i zwątpienie ...... bo jeszcze się motam ... bo nie mam odwagi przenieść tego na papier .......... więc gratuluję odwagi ........
OdpowiedzUsuńZobaczyłam ten post już wczoraj wieczorem, ale potrzebowałam się z nim ponosić cały dzień zanim tu coś niezręcznie napiszę.
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w samo centrum moich ostatnich przemyśleń. I bardzo mnie pokrzepiłaś.
Pięknie napisane - czule i prawdziwe. A prace - właśnie takich szukam wokół - autentycznych.
I podobnie jak Ki - podziwiam odwagę i zostaję tu jeszcze na trochę, żeby się troszkę nią zarazić. ;)
Przeczytałam z zadumą, tak taka twórczość jest terapeutyczna.
OdpowiedzUsuńPiękne, prawdziwe i odważne słowa.
OdpowiedzUsuńJa od kilkunastu miesięcy jak mantrę powtarzam: "Robię swoje, nie oceniam innych"...i uczę się z tym żyć i wcielać w czyn
no nie powiem... wielokrotnie ten problem rozpatrywałam w głowie :)
OdpowiedzUsuńCuda robisz! Bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuń