Wyznam Wam, że zeszłoroczna jesień i zima dały mi się we znaki- dzieci chorowały, ja też z różnych powodów nie byłam w najlepszej fizycznej formie, nie miałam czasu na pracę, nie mówiąc już o różnych twórczych przyjemnościach. To był zdecydowanie trudny czas i z wielką radością przywitałam wiosenne słońce i dłuższe, cieplejsze dni. W tym roku postanowiłam, że wyciągnę wnioski z tamtych doświadczeń i zaplanuję sobie na tegoroczną jesień i zimę konkretne aktywności nastrojo-poprawcze. Coś na zasadzie programu antydepresyjnego.
Wypisałam sobie rzeczy, które lubię robić, które mnie odprężają, które są wykonalne w warunkach nieidealnych, którymi mogę zajmować się w przerwach między zajęciami koniecznymi. W kilka z tych aktywności z przyjemnością i pożytkiem mogą angażować się również moje dzieci, co jest szalenie dla mnie ważne, bo to z dziećmi spędzam dni.
Wiem, że jesienno-zimowe chandry to zjawisko dość powszechne, dlatego tym, co sobie wymyśliłam, żeby się złemu nastrojowi nie dawać, postanowiłam się podzielić na blogu, w mniej lub bardziej uporządkowany sposób (a jak to z tym będzie- niestety, wyjdzie w praniu). Możliwe, że ktoś, kto żyje podobnie, znajdzie tu coś dla siebie. Specjalnie nie będzie się to różnić od tego, co robiłam i pisałam tu dotychczas, ale dla mojej większej samodyscypliny nazwę to cyklem.
Na pierwszym miejscu na mojej liście znajduje się hasło: filcowanie (na sucho).
W ostatnich miesiącach miałam kilka okazji, żeby podziobać igłą w kolorowej, miękkiej wełence i wiem, że to jest właśnie to, co mnie niesamowicie odpręża.
W odróżnieniu od scrapbookingu, którym się głównie zajmuję, jest zajęciem o wiele mniej bajzlo-twórczym, a to wielka zaleta.
Nie przywiązuje do konkretnego miejsca, tak jak na przykład szycie na maszynie.
Nie wymaga znajomości żadnych skomplikowanych ściegów, splotów, nie potrzeba tu liczyć oczek, patrzeć w schematy tak jak w szydełkowaniu lub drutach (które też bardzo lubię).
Można filcować siedząc z dziećmi na kanapie i oglądając z nimi bajki- przy założeniu, że wystarczy nam zerknąć na monitor tylko co jakiś czas. Można filcować w tak zwanym międzyczasie- gdy włączamy komputer, gdy czekamy aż nam się herbata zaparzy. Można pracę odłożyć w dowolnym momencie, przerwać nagle, wrócić do niej za kilka dni.
Można wyczarować sobie piękne, niepowtarzalne przedmioty- broszkę, durnostojkę, obrazek. No, ja wprost uwielbiam! I polecam, zwłaszcza jesienią. Chętnie też pokażę na warsztatach, co i jak, więc jak komuś do mnie blisko lub po drodze to zapraszam :)
Pokazywałam niedawno moje filcowe broszki, wśród nich była jedna chmurkowa. Motyw to wdzięczny, a chmurka cieszyła się dużym zainteresowaniem- stworzyłam więc niedawno kilka kolejnych.
Nie mają jeszcze deszczyku z koralików i kamyczków, ale w związku ze zmianą pogody i rodzaju opadów zmieniła mi się nieco koncepcja i dumam, co by mogło udawać śnieg ;).
Filcyk będzie tu jeszcze, może jutro? A tymczasem żegnam się, idę po kolejną herbatę i choruję sobie dalej;) Nie dawajcie się jesieni (zimie?) i trzymajcie się zdrowo!
Wiesz, ze jeszcze nigdy nie probowałam filcowania? Chętnie bym srpóbowała, ale jakoś jeszce okazja się nie trafiła. Ja dziś po raz pierwszy od długiego czasu wzięłam się do twóczej pracy. Co prawda było to jedynie robienie kwiatków z rolek po papierze toaletowym razem z dziećmi, ale cieszy mnie to bardzo! Życzę Ci wytrwałości!
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie, myślę, że Ci się spodoba:) Chociaż zdziwiłam się, że jest coś czego nie próbowałaś, ale przecież nie można zajmować się wszystkim naraz ;) Choć mnie wszystko kusi. Jednym z punktów na mojej atychandrowej liście jest: spróbuj czegoś nowego, więc może, może? Pozdrawiam, Marysiu!
UsuńFilcowanie za mną chodzi od pewnego czasu... Jeszcze nigdy nie próbowałam, znam tylko teorię, ale może w końcu trzeba by było się zmobilizować, zakupić czesankę i igły, i spróbować? Tym bardziej, że mieszkam chwilowo "na-tym-czasem" i wszystkie moje skrapowe rzeczy smucą się zapakowane kartony, nie mam jak ich wyjąć :( A jak człowiek nie tworzy to dużo łatwiej o chandrę!
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak- to jest idealna forma zastępcza, gdy nie mamy warunków, by zajmować się papierami. A to prawda, że tworząc łatwiej nam chyba zmobilizować siły i przetrwać :)
UsuńCieszę się ogromnie że nauczyła mnie filcować tak zdolna i przemiła osoba jak Ty:)
OdpowiedzUsuń:) Wiesz, nie robiłam tego bezinteresownie- chodziło mi o tą więczną pamięć ;)Ale cieszę się bardzo, że złapałaś filcowego bakcyla.
UsuńCudowne te chmurki i ten obrazek :) Już myślę czym by takie chmurki filcowe zastąpić :) Nigdy nie filcowałam i pewnie nie będę jeszcze dłuugo ;) Zdrówka życzę, mnie niestety też coś dopadło :/
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa, co wymyślisz! :)
UsuńI również życzę zdrowia!
boooskie są te chmurki !!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa też - jak dziewczyny powyżej - nigdy nie filcowałam, ale bardzo podobają mi się filcowane broszki.:) Jedna nawet dumnie zdobi mój jesienny płaszczyk..:)))):*
OdpowiedzUsuńPomysł na taki odprężający cykl jest wspaniały!:) I na pewno przyniesie Ci dużo dobrego.:)
Pozdrawiam cieplutko i życzę zdrowia!!:*:)
PS. Masz uroczy kubeczek.:)
Marysiu :*
UsuńA kubek kosztował mnie 2 zł, mam jeszcze czarny, wystąpi na pewno w niejednym poście, bo akurat jest "na topie" :)
są cudowne, ja kupiłam takie szklane mini koraliki ,które w środku są mleczne- wyglądają jak kryształki lodu. A może białe cekiny?
OdpowiedzUsuńJa mam chandrę total i do tego chyba wirus - już! masakra:/
Też myślałam o cekinach, ale muszę jeszcze pobuszować w swoich koralikowych zbiorach, na pewno mam coś co się nada.
UsuńAn, ja też chora, w tym momencie chyba najgorzej z całej rodziny, ale jakoś nie mogę się doprosić mojego dwulatka o trochę urlopu zdrowotnego. Trzeba przetrwać, ale damy przecież radę- jak zawsze, prawda? :)
ja już lekko żywsza,miałam urlop 24 godzinny - organizm sam wysiadł i wyjścia nie było :/
Usuńza dzień ,dwa ruszam do boju
kciukasy trzymam :*
Oj jak mnie cieszy Twój antydepresyjny cykl :)) Coś czuję, że będziesz mnie ratować nie raz tej jesieni :)) Ściskam baaardzo gorąco i życzę szybkiego powrotu do zdrowia :)
OdpowiedzUsuńA broszkę filcową męczę już chyab2 tygodnie i końca nie widać, ale mam całe wielkie pudło różnych czesanek :) tylko czasu coś mało
Dziękuję za zarażenie filcowaniem :D :* siedzę teraz u mamy i dziubię cały czas :)
OdpowiedzUsuńChmureczki są piękne, nie obrazisz się jak sobie taką zrobię? pliiiiissss
buziaki i zdrowiej :*
Super, że się zaraziłaś! I nie obrażę się za nic, nie ja wymyśliłam chmury, a filcowe chmury na pewno tez już były (bo wszystko było ;))
UsuńPozdrawiam!
Chmurki są obłędne! :)
OdpowiedzUsuńA może wyciąć małym dziurkaczem śnieżynkowym (sa takie do 1 cm) po dwie małe śnieżynki, skleić obie z niteczką pośrodku i dla lekkiego błysku (i zwiększenia wytrzymałości) pociągnąć po całości śnieżynek magikiem, jak wyschną dobrze, to będą dzięki temu wytrzymałe i usztywnione :)
Ha, a ja nawet mam jakieś dziurkacze śnieżynkowe! Przetestuję! Dzięki :) Uściski!
UsuńJakie piękne, inspirujące zdjęcia. Chmurki obłędne, szara moja najulubieńsza:)Pomysł na program antydepresyjny świetny. Hmmm, na filcowaniu nijak się nie znam ale może też coś wymyślę. Odkąd Antoś nie śpi w dzień, cierpię na "czasobrak" wielki;)
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka dla Was!
Przepiękne te chmurki! Ja teraz juz wiem, czemu zrobiłam swoją. Bo Twoja musiała mi utkwić w podświadomości! Nie napisałam u siebie nawet, że się inspiruje bo zupełnie wyleciała mi Twoja z głowy :( Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe?
OdpowiedzUsuńA filcowanie rzeczywiście jest świetne na jesień :) Takim kłuciem można rozładować emocje i się uspokoić. No i jest coś kojącego w dotyku takiej miękkiej wełenki.
Anti, przecież Ty z chmurkami to już od dawna za pan brat, wiem o tym. I z filcem też, więc to musiało się w końcu spotkać w jednej pracy u Ciebie- motyw chmur i wełenka:)
UsuńMnie filcowanie bardzo pomaga w rozładowaniu emocji. I w zebraniu myśli, czasem naprawdę trzeba jakiejś prostej, jednostajnej roboty, żeby się wyciszyć, wyłączyć, odpocząć...
Widzę, że nie ja jedyna ostatnio mam chmurkowe pasje :)
OdpowiedzUsuńA filcowanie, o tak, popieram ! wspaniale odpręża i tak jak piszesz, nie bałagani a co za tym idzie, jeszcze bardziej odpręża ;)