wtorek, 14 kwietnia 2009

Początek

Za kilkanaście dni moja Córka skończy rok. Po porodzie słyszałam, że szybko zapomnę o bólu i zostanie tylko miłość. Miłość zwielokrotniła się, umocniła i przepełnia niemal wszystko, co teraz w życiu robię, ale mimo to wspomnienie początków macierzyństwa nie należy do słodkich. Nie dotknęła mnie poza tym poporodowa amnezja, więc pamiętam wszystko dokładnie, bardzo wyraźnie... Metafory, jakimi opisuję sobie to doświadczenie nie są wyszukane: rozdarcie, pęknięcie, przeszycie bólem. Dlatego strona rozpoczynająca album z pierwszego roku życia Danusi wygląda właśnie tak:Tekst to fragmenty tego wiersza:

Sylvia Plath
(przeł. Maria Korusiewicz)
Poranna piosenka

Miłość wprawiła cię w ruch jak gruby, złoty zegarek.
Położna klasnęła w podeszwy stóp i twój śmiały krzyk
Zajął swoje miejsce między żywiołami.

Nasze głosy wtórują mu wysławiając twoje przyjście. Nowy posąg.
W muzeum pełnym przeciągów twoja nagość
Rzuca cień na nasze bezpieczeństwo. Stoimy dookoła puści jak
ściany.

Jestem twą matką nie bardziej
Niż chmura, co skrapla się na lustrze,
odbijając swe powolne
Przemijanie w objęciach wiatru.

Przez całą noc ćma twego oddechu
Trzepotała wśród płaskich różyczek pościeli.
Obudziłam się, by
Słuchać:
W moim uchu szumi odległe morze.

Krzyk i potykając się wstaję z łóżka,
krowio-ciężka i roślinna
W mej wiktoriańskiej koszuli.
Twoja mordka otwiera się, czysta jak u kota. Kwadrat okna

Bieleje i połyka swoje nudne gwiazdy.
I teraz próbujesz
Garści swoich nut.
Czyste samogłoski lecą jak balony.




10 komentarzy:

  1. podoba mi się wiersz

    scrap... niepokojący, nie-dzieciowy :D podoba mi się podejście
    przy czym przypomniała mi się interpretacja Finn... miała kiedyś taki scrap zrobiony na jedno z wyzwań czy cuś...

    co do porodu się nie wypowiadam, niedoświadczona i ju. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. piękne i odważne :)
    może dlatego tak mi się podoba, że odczucia mam podobne ? miłość coraz większa (22 i 12 lat) ale ból i przerażenie nie do zapomnienia...
    myślałam, że to ze mną coś nie tak... wkoło same zachwyty - mistyka itp.
    dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. bo tego nie da się zapomnieć...
    ale udaje się wszystkim pominąć...
    wyprzeć?

    odważnie...
    ale czy przerażająco?
    z całą pewnością...PRAWDZIWIE

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostro i prawdziwie :)
    Niezły początek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję dokładnie to samo... i również za kilkanaście dni mój syn skończy roczek:) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. mniej więcej podobnie jak ty, gdy zbliżały się pierwsze urodziny mojego syna popełniłam podobnie jak ty "oczyszczający psychikę" scrap... trochę pomogło jak się tak z siebie wywaliło, że poród to nie scena z filmu tylko zupełnie mocne przeżycie i fizyczne i psychiczne.
    jak masz ochotę to zerknij :*
    http://babskotworzy.blox.pl/2008/06/Narodziny.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero po Waszych komentarzach i uwagach bliskich mi osób popatrzyłam na tę pracę z jakimś dystansem...To nie tak, że tu nie ma mistyki, ona się właśnie najpełniej w tej cielesności wyraża. Poród to było dla mnie doświadczenie graniczne, nie wiedziałam, że stać mnie na taką ofiarę, miłość, że nawet fizycznie jestem w stanie coś takiego wytrzymać... A Danusię przedstawiałam już przecież i w kwiatach i motylkach:)
    Nulko, właśnie jak zrobiłam tę pierwszą stronę w albumie, znalazłam na flickrze ten Twój scrap:)I bardzo się zdziwiłam jak zobaczyłam tyle podobnych emocji.Ale wiesz, ja musiałam przecież już go widzieć wcześniej, nie pamiętam go absolutnie, pewnie dlatego, że jeszcze nie wygoiłam wtedy fizycznych ran, o psychicznych nie chciałam nawet myśleć...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ela (z Przestrzeni Światłoczułości)21 kwietnia 2009 22:55

    Piszą tu, że prawdziwie... Ja "prawdy" nie znam, więc tak nie napiszę. Jednak to, co pokazałaś (co jest Twoją "prawdą"), dało mi bardzo dużo do myślenia...
    Na początku popatrzyłam na ten obrazek z niesmakiem - pomyślałam, że nie chciałabym być na miejscu Danusi za kilka, kilkanaście lat, kiedy otworzy pierwszą stronę albumu ze swoimi zdjęciami... Ale nie jestem na miejscu Danusi. Nigdy nie będę ani na jej miejscu, ani na Twoim. I nie odgadnę jakie to będzie miało dla niej znaczenie, podobnie jak nie jestem w stanie sobie wyobrazić jakie znaczenie dla Ciebie miało doświadczenie "rozdarcia, pęknięcia, przeszycia bólem", towarzyszące narodzinom Twojego dziecka...
    Jestem na swoim miejscu. I z tego miejsca chcę Ci za ten obraz podziękować. Nie jestem matką. Jestem dzieckiem mojej matki i jestem kobietą, więc w temat macierzyństwa jestem naturalnie uwikłana. Mam swój POCZĄTEK jako człowiek, jako córka... Nie widziałam go, nie pamiętam... Z okazji Twojego "Początku" myślę o swoim teraz intensywniej, na nowo... (i o Początku człowieka w ogóle) wydarta ze świata sterylnych metafor.
    Rozumiem Cię, kiedy piszesz o mistyce wyrażającej swoją pełnię poprzez cielesność. Jest w tym jakaś niepojęta tajemnica...
    Rozdziera bólem, rozcina skórę, zaciska pięści, rodzi bunt... by następnie zrobić miejsce miłości, zabliźnić rany, otworzyć dłonie, napełnić poczuciem sensu... I od Początku...
    Jakże jestem ciekawa Życia...!
    Dzięki:).

    Pozdrawiam wiosennie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój blog znam - bo często tu zaglądam.

    Cierpienie, ból, krew - ale treść pełna światła -
    bo jednak z tego radość i życie :)

    Jedno i drugie jest Życiem.
    Które pięknie na tym blogu afirmujesz - pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo! :)