Dziś trochę retrospektywnie: wyobraźcie sobie, że za oknem świeci gorące lipcowe słońce i zabieram Was na krótką wycieczkę. Dokąd? Do miejsca, które na mojej liście Wyjątkowych Miejsc, Które Chciałabym Odwiedzić znajdowało się tuż obok Paryża i do którego zabrał mnie mój mąż w ramach naszej rocznicy ślubu- bo akurat nie mógł do Paryża ;) W rzeczywistości miejsce to leży dosłownie rzut beretem od Wyszkowa i jest bardzo swojskie, ale to, co można tam zobaczyć jest naprawdę unikatowe i to na światową skalę. Zapraszam, zajrzyjcie ze mną do Gwizdał i do znajdującego się w nich Muzeum Gwizdka :)
Po muzeum, które fizycznie zajmuje jedynie dwa pomieszczenia w szkole, oprowadził nas pan Roman Kuzelyak- artysta ceramik, instruktor warsztatów ceramicznych. Serce i dusza gwizdkowego projektu.
Jego pełna pasji opowieść o idei muzeum, jego historii i zbiorach utwierdziła nas w przekonaniu, że mamy do czynienia z inicjatywą o ogromnym potencjale.
Kilkutysięczna kolekcja gwizdków ze wszystkich stron świata przyciąga gości z całej Polski, w księdze pamiątkowej znalazłam również wpisy w kilku obcych językach, w tym parę bardzo egzotycznych.
Same gwizdki zachwycają różnorodnością i sposobem, w jaki odbijają kulturę, w której powstały.
Niektóre eleganckie, subtelne, piękne, inne zabawne. Jedne proste, inne bardzo misterne.
Po obejrzeniu ekspozycji muzealnej odwiedziliśmy pracownię ceramiczną pana Romana.
Koło poszło w ruch, a my patrzyliśmy jak zaczarowani na cuda, w które zamieniała się glina :)
A później my też mieliśmy okazję poczarować w glinie. Z równie spektakularnymi efektami ;)
Tak to właśnie rodzinnie, wśród gliny- między innymi, spędziliśmy ósmą- spiżową ;) - rocznicę ślubu.
A teraz, żeby uczynić zadość tytułowi posta, winna Wam jestem wyznanie. Otóż niewiele osób wie, chociaż wcale się z tym nie kryję, że od kilku lat kolekcjonuję ceramiczne ptaszki fiukające na wodę :) (Stąd wzięły się Gwizdały na mojej liście Wyjątkowych Miejsc i mężowski pomysł na wycieczkę-niespodziankę).
Kolekcja rozrasta mi się sukcesywnie, ale powoli, a to dlatego, że bardzo dbam o kryteria doboru nowych egzemplarzy: każdy musi być ceramiczny, musi być ptaszkiem, musi "fiukać" (nie po prostu gwizdać, świszczeć, trąbić czy jeszcze coś innego) i musi być z gatunku tych, do których nalewa się wodę. To właśnie na takie ptaszki poluję na wszelkich ludowych festynach, bazarkach, stoiskach lokalnych twórców, takie zamawiam, gdy ktoś pyta, co mi przywieźć z wakacji :) Ale okazuje się, że ptaszki to dość rzadkie okazy, dlatego mój zbiór nie imponuje liczebnością.
Ten piękny czerwony ptak to mój najnowszy nabytek. Przyfrunął do mnie pod koniec sierpnia od Magdaleny, autorki cudownego, inspirującego mnie od lat blogu Box Of Treasures, której zwierzyłam się z mojego kolekcjonerskiego sekretu :) Magdaleno, bardzo Ci dziękuję, trafiłaś w dziesiątkę! :)
A zdjęcie powyżej pokazuje dlaczego kolekcja tak wolno mi się rozrasta.
Okaz- autorstwa pana Romana Kuzelyaka- jest ceramiczny i fiuka.
Ale nie jest ptaszkiem. Jest łosiem. I w związku z tym jest poza
kolekcją. Mimo to bardzo go lubię.
Jeśli będziecie kiedyś mieli po drodze do Gwizdał koniecznie zadzwońcie i umówcie się na wizytę w gwizdkowym muzeum. Warto, choć miejscu -na razie?- brakuje rozmachu godnego zbioru.
A jeśli ktoś chciałby kiedyś sprawić mi prezent, to już wie jaki byłby idealny ;)
Pozdrawiam Was serdecznie!
Fantastyczna sprawa! Dzięki za podzielenie się taką osobliwością :) Pozdrówki!
OdpowiedzUsuńHa, nie wiedzialam o twojej kolekcji. Jak kiedys zobacze w jakims egzotycznym zakatku Holandii ptaszka odpowiadajacego twoim wymogom to Ci go sprezentuje :*
OdpowiedzUsuńŚliczna z Was, rodzina. A najmłodsza pocicha cudna!
OdpowiedzUsuńKolejny raz dzięki Tobie dowiaduję sie o ciekawym miejscu tak blisko :) naliście do odwiedzenia wiosną zapisuję :) co do samych gwizdków nie miałam pojęcia, ze takie istnieją, a co dopiero o twojej kolekcji ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia o Twojej kolekcji :D postaram się rozglądać :)
OdpowiedzUsuńUrocza i taka swojska kolekcja, piękna!
OdpowiedzUsuń