czwartek, 9 stycznia 2014

Taka taca

To miała być zupełnie inna taca. 
Pomysł pierwotny był taki, żeby drewnianą tacę pomalować na biało, delikatnie postarzyć i elegancko zdekupażować. 
Potem pomyślałam, że lepiej będzie ją pomalować na biało, delikatnie postarzyć i zdekupażować, ale używając do tego gazetowych wycinków.
Jeszcze później pojawiła się myśl, żeby tacę pomalować na biało, nie postarzać i nie dekupażować, ale dodać kilka malowanych czerwonych i turkusowych akcentów.
A potem... a potem dałam się ponieść ;)
Taca wygląda tak:





I mimo iż nijak ma się ten efekt do początkowego zamysłu bardzo mi się teraz ta taca podoba :)
Muszę przyznać, że taka (r)ewolucja pomysłów zdarza mi się dosyć często. A Wam? Czy raczej pozostajecie zawsze wierni pierwszej myśli, podobno najlepszej?

Pozdrawiam kolorowo!

7 komentarzy:

  1. Jaka ekspresja! Efekt końcowy rewelacja :)
    Fajnie jak tak czasem człowieka twórczo poniesie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. I teraz jest taka..Twoja!:)
    Marek też kupił mi kiedyś podobną tacę i.. póki co stoi na parapecie, bo storczyk nasz kochany tak się liśćmi i łodyżkami rozpychał, że parapet był dla niego za mały:)

    Moje pomysły też się modyfikują i dlatego właśnie czasem dobrze coś odłożyć na później;)

    Buziaki!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam Cię za ten spam, pisałam komentarz z komórki i dopiero teraz zauważyłam, że dodał się razy trzy..

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie zrobłam czegoś dokładnie tak jak zamierzałam :) Zawsze "w trakcie" przychodza mi do głowy nowe pomysły i efekt końcowy jest zgoła inny niz zamierzony :)
    Twoja taca wywołuje we mnie pozytywne emocje, samo patrzenie na nią napełnia mnie energią i optymizmem :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz, że "Zaśmiecam" ale...
    Jestem Monika.Właścicielka bloga Mamusiowo Dzieciowego.. Przychodzę ze sprawą.. taką życia i śmierci.. dosłownie..

    ... I nadeszła burza.. znikąd.. bo tego dnia "niebo" było czyste, nie "skażone" żadną chmurą. Nikt nie był w stanie przewidzieć wielkich zmian.. Nie było "uprzedzającego" deszczu.. tylko cisza, przed BURZĄ. I nagle wichura(!) Piorun - jeden, za drugim... Niepokój, strach.. i padła diagnoza.. Franio, potrzebuje pomocy..nie takiej z kaprysu... nie z chęci podniesienia komfortu swojego życia.. ale z samej CHĘCI ŻYCIA..

    Na blogu artykuł, o Franiu.. Potrzebuje pomocy.. Organizuję licytację dla tego Bąka i zbiórkę pieniędzy... czy mogłabym liczyć na udostępnienie? Wielką pomocą byłoby także przekazanie czegoś na samą licytację.. nie musi to być rzecz nowa.. link do historii Frania
    http://zawodkobieta.blogspot.com/2014/01/niech-franiowi-wiatr-zawsze-w-zagle.html

    link do wydarzenia:
    https://www.facebook.com/events/286487541499557/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo! :)