Rok, w którym towarzyszyć mi będzie ten kalendarz, musi być kolorowy.
Ewa, w czasie warsztatu zalecała ograniczenie palety do kilku kolorów. Starałam się: jest ich tu naprawdę tylko "kilka".
Cytacik na okładce z Konopnickiej (bo powiem Wam w sekrecie, że na Cynkowych warsztatach pod nożyczki idą nawet szacowne literackie tomy, na co się w pierwszej chwili burzyło trochę moje polonistyczne serce ;))
Trudno oddać na zdjęciu różnorodność faktur, połysków, wypukłości. To trzeba oglądać także rękami.
Po warsztacie, zamiast sprzątać (tak, tak było!), zrobiłam jeszcze jeden kalendarz. W kolorach i motywach miejsca, w którym posilałyśmy się pysznymi naleśnikami, i w którym zawsze można miło i smacznie spędzić czas, czyli Restauracji Zebra :)
Zebrowy kalendarz powędrował już wczoraj do zebrowych właścicieli, mam nadzieję, że się przyda.
Jeśli ktoś z Wyszkowa i okolic miałby ochotę na kalendarz wykonany przez Cynkę, to mam dobrą wiadomość: mam w sklepiku dwa cuda autorstwa Ewy, które można nabyć :) Zapraszam!
Pozdrawiam ciepło!
Z takim kalendarzem każdy dzień musi być wspaniały :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyszedł i ten powarsztatowy ;) i ten dla Zebry :) A mi teraz mało kolorów i akcentów i kusi kolejny :) tylko mediów brak :(
OdpowiedzUsuńCudowne kalendarze :)
OdpowiedzUsuńAż mi się moja śp polonistka przypomniała ze swoją teorią nt Konopnickiej... Ale cenzura tego nie przepuści ;)
Piękne. ;)
OdpowiedzUsuń