środa, 21 października 2015

Ćwiczenia z patrzenia

Tak się w moim życiu urodzonego mieszczucha zadziało, że od kilku miesięcy mieszkam na malowniczej wsi i dołączyłam do grona wychodzących "na pole"  (ale nie po małopolsku, tylko dosłownie ;) Gdy pisałam tutaj o naszych pierwszych tygodniach w nowej rzeczywistości przeczuwałam, że oswojenie jej nie nastąpi z dnia na dzień, że będzie procesem. I tak właśnie jest.


Jesień w tym roku wygląda u mnie trochę inaczej niż poprzednie, zmieniła się scenografia spektaklu o przemijaniu... Tłem dla melancholijnych opowieści, które lubię sobie opowiadać nie jest już miejski park i rzeka, ale łąka, górka z rosnącymi na niej brzózkami, pole, na którym rósł owies, a jeszcze wcześniej ziemniaki- ich zapachem wciąż przesiąknięta jest ziemia wokół naszego domu, czuję go wyraźnie po każdym deszczu.

Wychodzę sobie zatem nie na spacer, a po prostu na pole. Oddycham tu głęboko, chłonę kolory, dotykam trawy i godzę się na to, że ostre krawędzie liści i złamane łodygi zaciągają mi rajstopy. Pies sąsiadów szczeka na mnie wytrwale, a mimo to odnajduję tu ciszę. 


Chłód wieczoru działa kojąco, wpuszczam wiatr w kłębiące się myśli z nadzieją, że wymiecie te niepotrzebne, jak kurz. Uczę się być. Ćwiczę patrzenie. 


Czasem wracam do domu z wiechciem ulubionych badyli. Bez sensu przekładam je ze stołu w salonie na stół w pracowni. Ale zdarzyło się ostatnio, że trafiły na moją roboczą podłogę i - ufam, że nareszcie z sensem!- spotkały się z farbą i papierem. I wynikło z tego coś... o czym następnym razem  :) 


Dobrze i zdrowo mieć "pole". Masz swoje? :)
Ślę ciepłe myśli!
Agnieszka

13 komentarzy:

  1. Mam! Mam i ja :) I czuję to, gdy dotykam całą sobą tej przestrzeni zaraz po otwarciu drzwi, chłonę - zależnie od pory roku - zapach pola, wiatr, słońce, deszcz, czy śnieg. Hałasują psy sąsiada, śpiewają ptaki, pieje kogut... ale mimo to, słyszę ciszę i czuję....ukojenie :) Jestem z miasta, ale zawsze chciałam swoje pole i mam...i jest mi tu dobrze :D
    Ps. Zapowiada się coś pięknego z tych badyli.
    Piękne zdjęcia! :) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede mną jeszcze pierwsza zima i wiosna na wsi- jeszcze tyle Nowego do przeżycia! :)
      A badylowe dzieło czeka na dobre światło do zdjęć ;)

      Usuń
  2. Piękna sceneria z tego pola :) a te badylki marzą mi sie na papierze ;) Zdjęcia piękne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się wcześniej czy później stanie- będą badylkowe papiery, bo ja też o nich marzę :) Od badylowych papierów w zasadzie zaczęło się moje projektowanie papierów, może czas, by historia zatoczyła koło? :)

      Usuń
    2. Pamiętam z bloga dmuchawcowy notes dla J i ten motyw bardzo lubię ;) No jak można zapomnieć Meadow Sorbet :)

      Usuń
  3. Agnieszko, a gdzie cię życie poniosło? Gdzie ta twoja Małpolska ? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rosi, ja nadal na Mazowszu, na wsi niedaleko Wyszkowa. Tylko teraz tak często zdarza mi się mówić, że idę na pole, że to brzmi prawie jakbym po małopolsku mówiła, w znaczeniu "na dwór" :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo! :)