Tak się w moim życiu urodzonego mieszczucha zadziało, że od kilku miesięcy mieszkam na malowniczej wsi i dołączyłam do grona wychodzących "na pole" (ale nie po małopolsku, tylko dosłownie ;) Gdy pisałam tutaj o naszych pierwszych tygodniach w nowej rzeczywistości przeczuwałam, że oswojenie jej nie nastąpi z dnia na dzień, że będzie procesem. I tak właśnie jest.
Jesień w tym roku wygląda u mnie trochę inaczej niż poprzednie, zmieniła
się scenografia spektaklu o przemijaniu... Tłem dla melancholijnych
opowieści, które lubię sobie opowiadać nie jest już miejski park i
rzeka, ale łąka, górka z rosnącymi na niej brzózkami, pole, na którym rósł owies, a jeszcze wcześniej ziemniaki- ich zapachem wciąż przesiąknięta jest ziemia wokół naszego domu, czuję go wyraźnie po każdym deszczu.
Wychodzę sobie zatem nie na spacer, a po prostu na pole. Oddycham tu głęboko, chłonę kolory, dotykam trawy i godzę się na to, że ostre krawędzie liści i złamane łodygi zaciągają mi rajstopy. Pies sąsiadów szczeka na mnie wytrwale, a mimo to odnajduję tu ciszę.
Chłód wieczoru działa kojąco, wpuszczam wiatr w kłębiące się myśli z nadzieją, że wymiecie te niepotrzebne, jak kurz. Uczę się być. Ćwiczę patrzenie.
Czasem wracam do domu z wiechciem ulubionych badyli. Bez sensu przekładam je ze stołu w salonie na stół w pracowni. Ale zdarzyło się ostatnio, że trafiły na moją roboczą podłogę i - ufam, że nareszcie z sensem!- spotkały się z farbą i papierem. I wynikło z tego coś... o czym następnym razem :)
Dobrze i zdrowo mieć "pole". Masz swoje? :)
Ślę ciepłe myśli!
Agnieszka
piękne migawki
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMam! Mam i ja :) I czuję to, gdy dotykam całą sobą tej przestrzeni zaraz po otwarciu drzwi, chłonę - zależnie od pory roku - zapach pola, wiatr, słońce, deszcz, czy śnieg. Hałasują psy sąsiada, śpiewają ptaki, pieje kogut... ale mimo to, słyszę ciszę i czuję....ukojenie :) Jestem z miasta, ale zawsze chciałam swoje pole i mam...i jest mi tu dobrze :D
OdpowiedzUsuńPs. Zapowiada się coś pięknego z tych badyli.
Piękne zdjęcia! :) Pozdrawiam cieplutko :)
Przede mną jeszcze pierwsza zima i wiosna na wsi- jeszcze tyle Nowego do przeżycia! :)
UsuńA badylowe dzieło czeka na dobre światło do zdjęć ;)
Piękna sceneria z tego pola :) a te badylki marzą mi sie na papierze ;) Zdjęcia piękne
OdpowiedzUsuńTo się wcześniej czy później stanie- będą badylkowe papiery, bo ja też o nich marzę :) Od badylowych papierów w zasadzie zaczęło się moje projektowanie papierów, może czas, by historia zatoczyła koło? :)
UsuńPamiętam z bloga dmuchawcowy notes dla J i ten motyw bardzo lubię ;) No jak można zapomnieć Meadow Sorbet :)
UsuńAgnieszko, a gdzie cię życie poniosło? Gdzie ta twoja Małpolska ? :D
OdpowiedzUsuńRosi, ja nadal na Mazowszu, na wsi niedaleko Wyszkowa. Tylko teraz tak często zdarza mi się mówić, że idę na pole, że to brzmi prawie jakbym po małopolsku mówiła, w znaczeniu "na dwór" :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Za komentarz i za odwiedziny :)
UsuńMoje klimaty:)
OdpowiedzUsuń