wtorek, 2 sierpnia 2011

***

Witajcie,
pomyślałam, że czas się tu w końcu odezwać. Mam niestety tak, że im więcej dzieje się w moim życiu, tym mnie mniej w internecie, co czasem, owszem, pomaga nabrać nieco dystansu do wirtualnego świata, ale gdy trwa zbyt długo- rozleniwia, zniechęca i powrót z każdym dniem robi się coraz trudniejszy...
A wydarzyło się coś, co mnie po raz kolejny umocniło w przekonaniu, że ten nasz wirtualny świat wcale nie jest taki zupełnie wirtualny i że mimo różnych zniechęceń warto do niego wracać.
Poznałam w nim niegdyś Małgosię. Szyła piękne rzeczy. Zamówiłam u niej fantastyczną kwiatową torbę. Chciałam, żeby z tego samego materiału uszyła mi spódnicę, ale z technicznych przyczyn nie było to możliwe. Wymieniłyśmy wiele maili, nie tylko na temat zamówienia. Małgosia chętnie i z dużym talentem dzieliła się swoją wiedzą i umiejętnościami. Pięknie pisała. Była szalenie ciepłą, serdeczną osobą. Gdy przyszła do mnie paczka od Małgosi znalazłam w niej, oprócz zamówionej torby, zachwycającej precyzją i kunsztem wykonania z kosmetyczką w komplecie, piękną makową spódnicę w moim rozmiarze oraz wielką-taką jak lubię-jedwabną makową broszkę. Ot, po prostu. Za tym namacalnym, materialnym darem kryło się coś jeszcze cenniejszego- bezinteresowność, radość dawania, zwykła ludzka życzliwość. Takim prezentem żyje się bardzo długo...
Małgosia chorowała na białaczkę. Walczyła dzielnie, i z chorobą i z urzędami. Swoją pasją tworzenia, ale i trudnymi doświadczeniami dzieliła się na swoim blogu.
Tydzień temu wróciliśmy z rekolekcji. Dowiedziałam się, że Małgosi nie ma już tutaj. Dzień wcześniej wypakowałam z torby kosmetyczkę i makową spódnicę, które miałam ze sobą w podróży. Dowody na to, że naprawdę była i jaka była... I płakałam też naprawdę, nie wirtualnie...
Blog Małgosi pozostaje nadal dostępny, można go odwiedzać i uczyć się od Małgosi: szycia i życia, odwagi i pogody ducha, rozwijania pasji i pracowitości. Myślę, że Ona wciąż ma wiele do ofiarowania i rozdaje wszystko z radością.

To tyle dziś ode mnie. Podejrzewam, że wsiąkniecie w lekturę bloga bag_lady. Jutro postaram się pokazać Wam swoje zaległe prace.
Pozdrawiam ciepło.

6 komentarzy:

  1. Rusza za serce ta historia, takie osoby jak Małgosia... Niech teraz szyje cudeńka w niebie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. strasznie smutne i niesprawiedliwe to o czym piszesz. ciężko czytać o takich rzeczach i właściwie nie wiadomo co dodać od siebie..

    OdpowiedzUsuń
  3. Minęłam się z Małgosią na forach parę razy, zaglądałam na jej bloga, podziwiałam jej torby i kibicowałam jej walce z chorobą i urzędami. Aż trudno uwierzyć... miała tyle samozaparcia, tyle woli życia, że naprawdę należało jej się to zwycięstwo...

    OdpowiedzUsuń
  4. Poznałam Małgosię wirtualnie na portalu Etsy już u schyłku życia. Optymistka, bardzo energiczna i ciepła kobieta, bardzo nam jej w teamie brakuje [*]

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciebie zaczynam poznawać dziś, Małgosię znałam już jakiś czas. Jestem torebkoholiczką, więc nie mogło być inaczej. Wierzyłam, że pokona choróbstwo - taka kobieta z taką pasją i taką chęcią życia! Ale widać nie tak to miało być :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo! :)