O tym, że najprostsze pomysły bywają tymi najlepszymi przekonuję się wielokrotnie, zarówno w swoich twórczych poczynaniach, jak i w codzienności mamy małych dzieci.
Jakiś czas temu wsypałam Jankowi szklane kamyczki do małego rondelka, dałam łyżkę, inne naczynia, pokazałam jak nabierać kamyczki na łyżkę, przekładać. Załapał szybciutko i bawił się tak z wielką uwagą i entuzjazmem przez dobrych kilkanaście minut. Nic nie zostało połknięte, mimo iż było to jeszcze wtedy, gdy wszystkie małe (i nie tylko małe) przedmioty lądowały w jego buzi.
Zabawa wciąż jest dla Jasia atrakcyjna, na tyle, że czasem proponuję mu ją w ramach specjalnej nagrody :)
A tymczasem Danusia nauczyła się sama nalewać sobie wodę do szklanki z dość ciężkiego, szklanego dzbanka bez przykrywki.
Wystarczyło stworzyć jej bezpieczne warunki (taca, ręczniczki do wytarcia tego, co nie trafiło do szklanki), pokazać (raz!) jak trzymać dzbanek i pozwolić na ewentualne straty w zastawie stołowej (ale żadnych strat nie było!). To dopiero była zabawa!
Danka przelała z kilka litrów wody do kilku rodzajów szklanek (wysokiej, niskiej, grubej, cienkiej) i naprawdę już umie to robić. Z dumą serwuje napoje nam i gościom. Dzieci uwielbiają bawić się w dorosłych i naśladować nasze dorosłe czynności, a ja niemal codziennie przekonuję się, że warto pozwolić im także robić niektóre rzeczy naprawdę, tak by ich działania miały realne skutki, które czemuś służą, mają konkretny praktyczny wymiar.
Macie pomysły na inne tego typu proste i "życiowe" zabawy? Podzielcie się, możliwe, że te najgenialniejsze pomysły są tak oczywiste, że wiele z nas jeszcze na nie nie wpadło :)
My mamy obrazkowe wersje kilku prostych przepisów (na naleśniki, pomidorówkę...) - narysowane przez tatę i przez babcię, a dziewczynki wg nich "gotują" na swojej plastikowej kuchence :)
OdpowiedzUsuńFajne!:) W ogóle kuchnia to istna kopalnia różnorodnych pomysłów zabawowo-naukowych. I choć nigdy mnie do niej specjalnie nie ciągnęło, to teraz, z dziećmi odkrywam jej uroki:)
Usuńuwielbiam skupienie na buzi Danusi. :)
OdpowiedzUsuńCzytam, oglądam i się uśmiecham :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite, jak szalenie Dzieciaki są zaangażowane w te niby proste czynności :)
Mina Danusi - bezcenna! :-)
OdpowiedzUsuńTakie zabawy są świetnym wprowadzeniem do pierwszych obowiązków - u nas Kuba od 4. r.ż. pomagał tacie w opróżnianiu zmywarki, i po jakimś miesiącu całkiem przejął ten obowiązek, dumny i blady, że ma dostęp do wszystkich dolnych szafek :-) Teraz zna rozkład naczyń lepiej niż tato ;-)) A cała operacja kosztowała nas 3 zbite sztuki, w ciągu 3 lat :-)
Filip natomiast może opróżniać mały kosz na śmieci z łazienki - tak poważnie do tego podchodzi, że zawsze skrupulatnie zbiera wszystko, co przy tym do dużego kosza nie trafi, nie trzeba mu było w ogóle tego mówić ;-)
Bo dzieci naprawdę potrafią robić takie rzeczy, tak jak trzeba, ale najlepiej właśnie zacząć w momencie, w którym same się do tych czynności garną- wtedy mają z tego zabawę. Jak się przegapi ten ich czas, może być już chyba o wiele trudniej (pamiętam po sobie).
Usuńdo wody nie mam cierpliwości :p
OdpowiedzUsuńale pamiętam jak mojego Syna zajmowała pusta butelka po wodzie-była świetnym instrumentem do bębnienia (nie niszczy mebli) a do tego nie ma ogłuszającego dźwięku
u nas numerem jeden jest wycieranie kurzu z półek-zadanie polega na wyjęciu wszystkich książek,wytarciu półki, odkurzeniu każdej z osobna i ułożeniu z powrotem według wymyślonego "wzoru" 9kolorami,wielkością,od najmniejszej itd..)
Puste butelki i u nas nadal na czasie, to znaczy w przypadku Jasia tylko. I używane różnie, ale też tak jak piszesz:)
UsuńU nas rekordy popularności bije segregacja: wrzuciłam do jednego pojemnika kilka rodzajów fasoli (w różnych kształtach i kolorach), groch, ciecierzycę, i surowe kluski w fajnym kształcie, co jakiś czas wsypuję to do dużej michy i panny segregują elementy do różnych miseczek - jest to zabawa polecona mi w poradni psych-ped; z posegregowanych robimy różne rzeczy: wyklejanki, grzechotki - porównujemy dźwięki jakie wydają, podrzucamy i łapiemy, wrzucamy na odległość do pojemników, robimy bałagan a potem razem go sprzątamy... ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie zabawy i zabawki! Mnie zaskakuje też często w jaki sposób dzieci same rozwijają przedstawione im pomysły- używają rzeczy zupełnie poza schematami, ich kreatywność jest cudowna!
UsuńPrawda? mam takie same refleksje! Przepadam za obserwowaniem tej swobodnej twórczości u dzieci, jest w niej tyle prostoty! Czasem, wstyd się przyznać wzrusza mnie to do łez... Podsuwam dzieciakom coś nowego, proponuję zastosowanie a potem patrzę co one wymyślą. Mega frajda! Śliczne masz zdjęcia, gratuluję talentu do "łapania chwili".
UsuńAga, po prostu stworzyłaś im Montesoriański kącik doświadczania świata, rożne kształty, kolory, koralików, ziarenek, itp. plus miski, miseczki, dzbanki, dzbanuszki, daje to dużo możliwości mierzenia, segregowania, przelewania itd. te minki Danusi i zaangażowanie mówią same za siebie :)
OdpowiedzUsuńWiem, wiem:) ale to takie rzeczy, które często mamy robią intuicyjnie. Moja mama, która nie słyszała nigdy nic o metodach Montessori często dawała mojemu młodszemu rodzeństwu jakieś drewniane łyżki, garnki, rondle z kuchni, zwyczajne, żadne tam zabawkowe.To były najlepsze zabawki! Mnie, pamiętam, bardzo zawsze pociągała torba z narzędziami mojego taty:)Możliwość przybicia prawdziwego gwoździa, prawdziwym młotkiem to była dopiero frajda! :)
Usuńdokłądnie tak! dlatego Pani Maria była genialna! wszystko co jest w tej metodzie wynika z obserwacji dziecka, jego rozwoju i potrzeb, metoda super się sprawdza w przedszkolu co do późniejszego kształcenia wciąż mam jakieś obiekcje co do pewnych spraw ale na pewno sprawdza się u maluchów:)
OdpowiedzUsuń